wtorek, 30 października 2012

Rozdział 6. I feel it in my fingers

- Szkoda, że musimy już jechać. – powiedziała Wiola dopinając walizkę.
- W zasadzie,to nie musimy. Jak chcesz to zaraz zejdę do recepcji i zostaniemy dłużej.
- Nie.Chciałabym, ale pora wrócić do smutnego życia, gdzie trzeba spać na starej wersalce i wstawać o 6:30.
- Jak nie chcesz jeszcze wyjeżdżać – Zibi spojrzał na zegarek – to mamy trochę czasu i w sumie możemy sobie pozwolić na małe co nieco – znacząco poruszył brwiami.
- Boże! Weź sobie na wstrzymanie! Ciągle byś się kopulował, jak króliki!
- Cóż. Przez prawie pół roku żyłem  w celibacie. Chyba nie chcesz pozwolić teraz na to, że będę musiał do tego wrócić, w gruncie rzeczy to jest niezdrowe. – zaczął żartować.
- W gruncie rzeczy rozważam rozpoczęcie dorzucania bromu do herbaty! Jesteś zboczony.
- Oj tam, o jtam. Już nie mów, że Ci się nie podoba. Może pożegnamy się stosownie z łóżkiem i sąsiadami.
- Skoro tak bardzo Ci zależy…
- Wiedziałem,że zmiękniesz – przerwał swojej dziewczynie z uśmiechem.
- Skoro tak bardzo Ci zależy, to pożegnaj się w łazience. Sam! – Wiola pokazała mu język i wzięła swoją walizkę. – Czekam a dole.
- Kobiety! –zamknął drzwi i podążył za ukochaną.
W drodze powrotnej do domu Zbyszek jak nigdy przestrzegał wszystkich przepisów drogowych,nawet jeśli ograniczenie prędkości było do 60km/h, on jechał jedynie 40km/h„żeby nie stwarzać zagrożenia”. Nawet dziadki w maluchach ich wyprzedali.Prawda była taka, że Bartman nie chciał zbyt szybko rozstawać się ze swoją dziewczyną. Mimo tego, że od wtorku do dzisiaj, czyli soboty, byli tylko we dwoje, nie chcieli przerywać tych chwil spędzonych tylko we dwoje, bez ingerencji osób trzecich.
- Wiola, tak sobie pomyślałem, że mogłabyś zmienić mieszkanie. – zaczął konwersację Zbyszek.
- Co? Ale dlaczego?
- W zasadzie,chodzi mi o to, że fajnie by było gdybyś miała własny pokój, bez koleżanek i takich różnych. Wtedy nie musiałbym wynajmować hotelu jak do  , żebyśmy mogli być sami. Byłoby nam wygodniej.
- Pomysł nawet całkiem dobry. ale jest  jedno „ale”-pokój jednoosobowy jest droższy niż dwójka. A jak wiadomo studenci w Polsce nie należą do najzamożniejszej grupy społecznej.
- Proszę Cię!– zaprotestował Zibi – jeżeli chodzi o pieniądze, to przecież mogę Ci wynają ćnawet całe mieszkanie. Ten pomysł jest jeszcze bardziej genialny! Czemu ja na to wcześniej nie wpadłem, żadnych współlokatorek, koleżaneczek itp. Pełen spokój tylko dla nas.
- Nie ma mowy!– oburzyła się Wiolka.
- Ale dlaczego? Przecież to niesie ze sobą same pozytywy.
- Powiedziałam już, że nie ma mowy! Gdybym szukała sponsora to bym sobie jakiegoś niezaspokojonego męża i ojca znalazła.
- Daj spokój,przecież nie o to mi chodzi.
- Na razie zostanę, tu gdzie jestem. Poza tym, ja bardzo lubię spać w hotelach! –uśmiechnęła się. – A jeżeli chodzi o nocowanie, to Karolina pojechała na weekend do domu, więc możesz zostać.
- Naprawdę? Ato się bardzo dobrze składa!
- Dlaczego?-dziewczyna spojrzała na swojego towarzysza podejrzliwie.
- Tak myślałem, że nie wiesz. To będzie niespodzianka. Wstąpimy tylko na małe zakupy do jakiegoś marketu.

Małe zakupy!Dobre sobie! Kiedy podjechali pod blok Wioli, dziewczyna zaczęła żałować, że nie ukradła wózka z Tesco. Małe zakupy! 10 siat!
- Już myślałam, że nie wniesiemy tego na górę! – Wiola sapiąc otworzyła drzwi domieszkania.
- Wątpisz w siłę moich mięśni?- zaśmiał się Zibi.
- W swoje mięśnie wątpię, Kochany. Swoją drogą, gdyby moi znajomi z roku wiedzieli, że mam tyle jedzenia, od razu miałabym więcej przyjaciół. – uśmiechnęła się. –Powiesz mi w końcu co kombinujesz?
- Nie.
- Świnia. –odpowiedział udając obrażoną.
- A gdzie reszta Twoich współlokatorek. – zmienił temat Bartman,
- Z tego co widzę, nie ma walizek, więc pewnie są w domu.
-Wspaniale!Czyli nadal jesteśmy sami! W takim razie Ty zajmij się atmosferą, włącz jakąś muzykę, a ja zajmę się kolacją.
- W takim razie Ty zajmij się jedzeniem, a ja zajmę się sobą. Idę do wanny. – zamknęła za sobą drzwi do łazienki. Kiedy po ponad godzinie otworzyła je ponownie powiedział ze śmiechem. – Chyba już wiem jak będę wyglądał za 50 lat. Cała jestem pomarszczona!
- Taka też jesteś całkiem apetyczna. – Zibi położył dłoń na jej biodrze.
- A propos apetytu, co jemy?
- Już przygotowuję dla Panienki aperitif. Jako przystawkę podam roladki z ciasta francuskiego nadziewane szpinakiem. Daniem głównym będzie pierś kurczaka ze śliwkami, a na deser mus czekoladowy z sosem malinowym.  – ukłonił się jak kelner w restauracji.
- Oh myfucking God! Kiedy tu był jakiś catering?
- Catering?!Chyba sobie żartujesz. To wszystko przygotowały te moje dłonie, które nie takie  rzeczy potrafią. – puścił oczko do Wioli.
- A ten cały czas o jednym! – odpowiedziała i wyszła z kuchni.
Kiedy Wiola weszła do swojego pokoju stwierdziła, że do takiej kolacji nie pasują rzeczy,które ma na sobie: przybrudzone dresy i sprana koszulka Zibiego jeszcze za czasów grania w Warszawie. Otworzyła więc szafę i zaczęła przeglądać jej zawartość. Oczywiście nie byłaby kobietą, gdyby nie stwierdziła, że nie ma się w co ubrać. Przeszukała wszystkie półki i nie znalazła nic odpowiedniego. „A może by tak wystąpić nago. Jestem pewna, że Pan Bartman nie miałby nic przeciwko” – śmiała się w duchu. Przypomniała sobie jednak o sukience leżącej w pudełku na dnie szafy. Była w niej kiedyś na jakimś weselu. Nie była to jakaś przesadnie elegancka kreacja- ot zwykła mała czarna odcinana pod biustem. A skoro mowa o biuście to Wiola była pewna, że Zbigniew będzie zachwycała, zbyt wiele w tym miejscu to sukienka nie zasłaniała. Cóż, niech wie, że Wiola też potrafi ubrać się stosownie jeśli trzeba! Kiedy już wybrała strój wzięła się zarobienie makijażu.  Chyba z 15 razy malowała i zmywała kreskę eyelinera, mocno wytuszowała rzęsy, a usta pociągnęła bezbarwnym błyszczykiem. Jeszcze włosy! Tylko co z nimi zrobić? Siedziała chwilę bezradnie przed lustrem , aż w końcu po prostu je wyprostowała. Doszła do wniosku, że chyba najwyższy czas coś z nimi zrobić. Odrosty sięgają już do połowy długości włosów- nie będzie ich już raczej malowała, w końcu mężczyźni wolą blondynki! Wiola przejrzała się w lustrze i sama sobie przyznała, że całkiem dobrze wygląda. Musi się jeszcze pozbyć tego wystającego brzucha!Postanowione! Przechodzi na dietę! Ale tradycyjnie od jutra! Wiola założyła jeszcze kolczyki, które dostała kiedyś od Zibiego- małe rubinowe kuleczki,dzisiaj pasują idealnie.  Uruchomiła komputer i odnalazła folder z muzyką. Podśpiewując pierwszą piosenkę z playlisty weszła do kuchni
- I feel it In my fingers, I feel itIn my toes. Love is all around me…
- Fiu, fiu! –zagwizdał Zbyszek na widok swojej dziewczyny. – zastanawiałem się co Ty tam tak długo robisz, a Ty robiłaś się na bóstwo. A ta sukienka… Kochanie muszę przyznać, że doskonały wybór. Twoje oczy… idealnie współgrają z tym kolorem! –wyszczerzył się.
- Moje oczy?To zaskakujące, że mówisz o nich gapiąc mi się w dekolt. – uśmiechnęła się.
- Wiesz, mam podzielność uwagi.
- Wątpię,chyba coś się przypala.
- O nie! Moje cycki w piekarniku! Tzn. piersi!
- Głupek. –kiedy Zibi ratował kolację, Wiola podziwiała jego przygotowania. – Muszę przyznać, że postarałeś się. Świece, kwiaty, same pyszności na stole. – spojrzała na koniec blatu. – Jakiś prezent? Bartman, będziesz się oświadczał? –zażartowała.
- Kochana,kiedy będę Ci się chciał oświadczyć nigdy nie zorientujesz się, że to ta chwila. Przygotuję coś specjalnego. A teraz zapraszam do stołu. – odsunął krzesło dla Wioli. – Już podaję.
-Jestem pod wrażeniem. – powiedziała Wiola po spróbowaniu pierwszego kęsa – Jak tak dalej będziesz dla mnie gotował, to stwierdzę, że jesteś lepszym kucharzem niż siatkarzem.
- Przynajmniej mnie docenisz. W sumie wolałbym, żebyś uznawała mnie za gorszego siatkarza, niż kochanka. Tym bardziej, że robię postępy w swojej grze. – poruszył brwiami, co oznaczało, że ma na myśli coś nieprzyzwoitego.
- Kto wie,może kiedyś. Zawsze myślałam, że to ja dobrze gotuję, ale przy Tobie czuję się jak baba z budki z kebabem.
- Nie kokietuj, z Twoich rąk nawet kanapki z masłem smakują super!
- Dobra,dobra. Koniec tego słodzenia. To co to za okazja?
-Cierpliwości. Kiedy masz pierwsze egzaminy?- zmienił temat.
- Za jakieś 3tygodnie, a dlaczego pytasz?
- Przed zgrupowaniem reprezentacyjnym, albo w jakiejś przerwie chciałem jeszcze żebyśmy gdzieś wyskoczyli na weekend, ale chcę też, żebyś miała czas na naukę. Nie możesz zawalić roku.
- Spokojnie.Mogę czasem dostać jakąś czwórkę, nie muszę mieć samych piątek.
- W zasadzie to mam propozycję. Może przeniosłabyś się na kolejny rok na jakąś uczelnię w Rzeszowie? Moglibyśmy razem zamieszkać. Byłoby fajnie.
- Hamuj Bartman. Za szybkie tempo narzucasz. Nie przeniosę się. Tutaj mam swoje studia i swoich przyjaciół z roku. Chcę tu zrobić chociaż licencjat. Kończę drugi rok,więc nie dostało już dużo, jestem za połową. Studia to jest najlepszy czas wżyciu i nie chcę stracić swoich znajomych, a tam tracić  czasu na aklimatyzację.
- Tak myślałem, że się nie zgodzisz, ale sama rozumiesz, musiałem spróbować. Miałem w sobie taki mały promyk nadziei. W takim razie będziemy do siebie dzwonić i jeździć.
- Do Rzeszowa jest bliżej niż do Jastrzębia, sam mówiłeś.
- Ohoho.Czuję, że przekonujesz się do Rzeszowa, czyżby Resovia zdobyła nowego kibica?
- Chyba sobie kpisz! Mam nadzieję, że SKRA odzyska to złoto utracone w tym roku. „W górę serca, Bełchatów wygra mecz!” – podśpiewała i pokazała język Zbyszkowi.
- Niech Ci będzie. Pozwolisz, że zmienię temat. Jak tam, skojarzyłaś już z jakiej okazji świętujemy?
- Nie nie!Kurcze, masz imieniny?
- A mówią, że to baby są sentymentalne.
- Baby?Nazywasz mnie babą?! – oburzyła się teatralnie.
- Przepraszam.– Zibi udał skruszonego.
-Wspaniałomyślnie Ci wybaczam. Tak więc co to za okazja?
- Moja Kochana Wiolu dokładnie rok temu się poznaliśmy. 8 kwietnia- numer jeden na liście moich najszczęśliwszych dni. Mam nadzieję, że teraz wszystkie będą takie.  Mam dla Ciebie mały upominek, żebyśmy częściej mogli być razem.
- Dlaczego mnie to nie dziwi. – zaśmiała się po otwarciu pudełka. – Dwa karnety na wszystkie mecze Resovii w tym sezonie? Dowcipniś! Mam nadzieję, że chociaż miejsca są dobre. Najlepiej przy ławkach dla zawodników albo kwadracie dla rezerwowych. Chętnie popodziwiam Łasko albo Holmes’a
- Chyba rozważę oddanie tych voucherów!
- O nie! Już ich nie oddam! – włożyła swój prezent do stanika.
- Jeżeli myślisz, że stąd nie wyjmę, to jesteś w dużym błędzie. – powiedział Zibi i wyszczerzył zęby. Wiola pokazała mu język i wzięła się za jedzenie deseru.
- Po dzisiejszej kolacje będę miała chyba problemy z przekręceniem się z boku na bok. Najadłam się jak na Wigilię!
- Jeśli tylko miałabyś ochotę możemy spalić te kalorie.
- Chyba zapiszę Cię na spotkania Anonimowych Seksoholików. -  puściła mu oczko.
Po kolacji wzięli wino i usiedli na kanapie. Włączyli jakiś film i cieszyli się swoją obecnością.
- Mam nadzieję, że podobał Ci się dzisiejszy wieczór. Z okazji rocznicy naszego związku będę musiał wymyślić coś okazalszego.
- Jeśli tylko wytrzymam z takim napaleńcem rok to już będzie nie lada wyczyn.
- Oj już nierób ze mnie takiego kopulatora! – oboje zaczęli się śmiać. – Mówiłem Ci już, że Cię kocham?
-  sobie.
- Kocham cie.– powiedział, a w odpowiedzi usłyszał to samo. Objął dłońmi twarz Wioli, a ich usta spotkały się w pocałunku. Chwilę później Wiola położyła się, a głowę ułożyła na kolanach swojego towarzysza. Upominała się o głaskanie po plecach,aż w końcu zasnęła.
Kiedy obudził się rano zaczęła zastanawiać się, dlaczego leży pod kołdrą i ma na sobie piżamę. Kompletnie nie mogła przypomnieć sobie kiedy zmieniła położenie.Odwróciła się na drugi bok i zobaczyła śpiącego Bartmana. Nie mogła wyjść z podziwu, jak on spokojnie wygląda kiedy śpi. Ktoś mógłby pomyśleć, że zupełnie jak anioł, a przecież to istny diabeł wcielony. Wiola stwierdziła, że jest szczęściarą. W końcu ile w Polsce jest dziewczyn, które chciałoby byś na jej miejscu. Nie chciała już nawet myślami wracać do czasu, kiedy nie chciała widzieć go na oczy. Wszyscy popełniamy błędy, a przecież największą sztuką jest umieć wybaczać.  I chociaż gdzieś w głębi duszy tkwiło jeszcze małe ostrze, że może to tylko sen i zaraz obudzi się w pustym łóżku bez zielonookiego mężczyzny swojego życia.
- Pięknie wyglądasz w takim rozmazanym makijażu. – z myśli wyrwał ją zaspany głos ukochanego.
-Dziękuję imam nadzieję, że dla Ciebie zawsze ładnie wyglądam.
- Ach te kobiety, zawsze głodne komplementów. – uśmiechnął się Zbyszek.
- Już takie jesteśmy. Dziękuję, że przeniosłeś mnie do łóżka, nawet nie wiem  kiedy zasnęłam. Mam nadzieję, że nie jesteś zawiedziony, że wieczór nie skończył się tak, jak sobie to zaplanowałeś.
- Właśnie skończył się doskonale. Wyobraź sobie, że nie zależy mi tylko na seksie. To jest dopełnienie uczuć dwojga ludzi i jest ważną sprawą w każdym związku, ale nie najważniejszą. Chcę, żebyś wiedziała, że dla mnie wieczór był idealny i żałuję, że ten tydzień już się kończy. Chciałbym, żebyśmy mogli tak trwać przez cały czas.
- Ja też. Ale trzeba zejść na ziemię, niestety.
- Takie życie.– powiedział smutno Zbyszek..
-Kiedyś słyszałam takie powiedzenie, że to zabawne, jak szybko przestajemy mówić „tak będzie wyglądało moje życie”, a mówimy „ takie życie”.
- Jeżeli chodzi o nas, to chcę żeby nasze życie właśnie tak wyglądało. Jak wiesz było wiele dziewczyn w moim życiu, ale Ty jesteś pierwszą kobietą, która tak zawróciła mi w głowie. I nie mogę sobie darować tej sytuacji z Karoliną. Byłem totalnym debilem.
- Zibi, nie wracajmy do tego. Nie teraz. Cieszmy się sobą. Tym bardziej, że naprawdę trzeba zejść na ziemię. Jutro muszę wracać na uczelnię, Ty we środę zaczynasz zgrupowanie.  Wykorzystajmy ten czas.Poza tym niedługo przyjedzie Karola, więc nie wiem czy wynajmiesz sobie jakiś hotel, czy wracasz do domu.
- Dzisiaj pojadę. Spakuję się i przyjadę jeszcze jutro, albo we wtorek to spędzimy jeszcze trochę czasu ze sobą.
Leżeli tak jeszcze przez kilka chwil, ale w końcu zaczęli porządkować mieszkanie i doprowadzać siebie do normalnego stanu. Kolacja była pyszna, szkoda tylko, że Zibi nie wziął pod uwagę tej góry zmywania. Wiola wzięła się więc za to, kiedy jej chłopak brał kąpiel. Kto to widział, żeby do zwykłego gotowania ubrudzić prawie30 łyżek?! Zibi ma chyba jakiś szósty zmysł, bo opuścił łazienkę dokładnie w chwili, kiedy całe mieszkanie zaczęło lśnić. Akurat szedł przez przedpokój w samych bokserkach kiedy otworzyły się drzwi wejściowe.
- Cześć? –Wiola usłyszała głos Karoliny.
- Hej. –opowiedział szorstko Bartman.
Wioleta wyjrzała z pokoju i zobaczyła jak jej przyjaciółka odprowadza Zbyszka wzrokiem do kuchni.
- Nie zagapiłaś się za bardzo? – spytała Wiola.
- Wybacz. –Karolina spuściła wzrok. Nie chciała znów narazić się przyjaciółce.
- Pamiętaj, że mam Cię na oku. A ty Bartman nałóż gacie. – Wiola wyraźnie straciła humor. Po raz pierwszy zebrali się w tym gronie od czasu tamtego incydentu. Teraz nie było to już takie proste jak wtedy, kiedy Karoliny nie było w pobliżu. Nikt jednak nie powiedział, że będzie łatwo. Atmosfera w mieszkaniu nie była najweselsza. Bartman szybko się zebrał i udał do domu, całując a pożegnanie swoją dziewczynę i mówiąc, że już tęskni. Wiola wróciła do pokoju i wzięła notatki. Trzeba się trochę pouczyć.
- Jesteś na mnie wkurzona? – zapytała Karolina.
- Nie, ale wolałabym, żebyś nie patrzyła na mojego faceta jak na kawałek mięsa.
- Przestań,przecież wiem, że to Twój chłopak.
- A to dobre!Ostatnio też to wiedziałaś. – Wiola zaczęła się denerwować.
- No tak. Nie kłóćmy się, tym bardziej z powodu faceta.
- Ja się nie kłócę. A ty znajdź sobie jakiegoś chłopa, dla własnego i mojego dobra.
- Pracuję nad tym. – Karolina uśmiechnęła się znacząco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz