piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 25. But baby there you go again, there you go again making me love you


Usłyszała dobiegający z salonu dźwięk stukających się kieliszków i kobiecego głosu. Jednak wypity alkohol nie pozwalał Jej na zupełne wyłapanie słów. Przez uchylone drzwi zobaczyła na kanapie Zbyszka oplatającego ramieniem jakąś brunetkę. Zebrała się w sobie i weszła do pokoju. Nie odzywała się jednak przez chwilę, ale obserwowała rozwój sytuacji. W środku czuła, jak fala gorąca ogarnia Jej ciało. Dłonie zaczęły Jej się pocić, a głowa niemiłosiernie boleć. Wiola dobrze znała te oznaki: cholerny stres, paraliżujący strach. Zdjęła po cichu buty i odstawiła je w kąt. Nie robiąc żadnego hałasu stanęła na tyle blisko dwojga ludzi, aby móc słyszeć rozmowę, ale pozostać niezauważoną.
- Nie żałujesz tego jak to wszystko się potoczyło? – zabrała głos brunetka.
-  Czasem. Jednak jestem szczęśliwy. Mam dziecko, mam Wiolkę. Chociaż często doprowadza mnie do szału, to chyba Ją kocham. – mówił Zbyszek przeczesując dłonią gęste włosy swojej towarzyszki.
- „Chyba?”. Czyli nie jesteś pewny? – powiedziała z widoczną nadzieją w głosie.
- Przestań, nie łap mnie za słowa. Ona jest wspaniałą dziewczyną…
- Skoro jest taka cudowna, niezastąpiona, podobno Ją kochasz, to dlaczego sypiasz ze mną? – lekko się zirytowała. – Czego ja Ci nie daję, z tego co Ona może Ci dać? Spójrz na mnie! Jestem wysportowana, ładna. Mogę zrobić dla Ciebie wszystko, tylko wróć do mnie. – kobieta spojrzała głęboko w oczy Zbyszka, tym samym ukazując swój profil Wiolecie. To była ona. Kobieta, która od wielu miesięcy zatruwała Im życie. Kobieta, która w tym momencie wpiła się w usta Zbyszka, a On nawet nie próbował się wyrwać. Badał językiem wnętrze jej ust, a swoją silną dłonią sięgał pod jej kusą sukienkę. Ona cicho jęknęła i przywarła bliżej Bartmana.
Wiola przez chwilę nie wierzyła w to ci widzi. Patrzyła jak Zbyszek, Jej wymarzony partner, tak idealny i opiekuńczy, penetruje językiem swoją byłą dziewczynę. Dziwiła się, że nie usłyszeli tego z jakim wielkim hałasem zawalił się w tym miejscu Jej świat. W głowie panowała zupełna pustka, mózg jakby się wyłączył i nie był w stanie zmusić Jej do jakiejkolwiek reakcji. Nie ma pojęcia czy trwało to 3 sekundy, czy 3 godziny. Po prostu na chwilę przestała istnieć. Doszła jednak do siebie i była gotowa na konfrontację.
- Co to kurwa ma być? – powiedziała to powoli i dosadnie. Każda głoska idealnie wpadała w ucho i odbijała się echem w środku głowy.
- Wiola? – Zbyszek odskoczył od kobiety jak poparzony i patrzył zdezorientowany na swoją narzeczoną.
- Zdziwiony?! Co ta wywłoka tu robi? – patrzyła na nich oczami pełnymi nienawiści.
- Tylko nie wywłoka. – zabrała głos Magda.
- Wioluś. Wszystko Ci wytłumaczę. To jest jedno wielkie nieporozumienie.
- Widzę. Jakim jesteś wielkim nieporozumieniem. Straciłam u Twojego boku tyle czasu. Tyle cholernego czasu! Te wszystkie Twoje puste słowa, bezsensowne gesty. Czułam, że od pewnego czasu oddalałeś się, myślałam, że to z powodu napiętego grafiku. A Ty tym czasem pieprzyłeś tą szmatę? Jesteś żałosny. – krzyczała.
- Zbyszek! Nie pozwól Jej tak o mnie mówić! – oburzała się była kandydatka na panią Bartman.
- Magda. – zwrócił się do niej Zibi. – Wyjdź stąd. – brunetka popatrzyła na Niego z wyrzutem i trzasnęła drzwiami wypowiadając na klatce głośne inwektywy. 
- I co się tak na mnie patrzysz?!
- Boże! Tak bardzo Cię przepraszam. Kochanie…
- Nie mów tak do mnie. – podeszła do Niego. Patrzyła w Jego zielone, przerażone tęczówki.
- Przepraszam. Wiem, że popełniłem błąd, ale obiecuję, że to nigdy się nie powtórzy. Wiolka! Ja Cię Koch… - nie zdążył dokończyć, bo właśnie na Jego twarzy odbiła się dłoń Markowskiej. A zaraz kolejny raz.
- Jesteś najgorszym co spotkało mnie w życiu. – odwróciła się na pięcie.
Weszła do sypialni i wyjęła walizki spod łóżka. Dopiero teraz z oczu poleciały Jej łzy. Szlochała głośno, była pewna, że wszystko było słychać za ścianą. Miała to jednak gdzieś. Nie zamierzała przejmować się innymi skoro nikt nie przejmuje się Nią. Nawet Ten, który miał być Tym Jedynym. W ekspresowym tempie wrzuciła do walizki wszystkie swoje rzeczy. Do drugiej ogromnej torby wrzuciła ubranka swojego syna. Nie mogła sobie darować jak mogła być taka głupia, skoro wcześniej miała już kilka sygnałów.
- Wiola. – kucnął obok Niej Zbyszek. Złapał Ją mocno za ramiona i zmusił do spojrzenia w oczy. – Proszę Cię nie rób tego. Nie zostawiaj mnie. Ja wiem, że zachowałem się jak bydlak, że Cię skrzywdziłem, ale nie zostawiaj mnie. – miał przerażony głos. Wiedział, że nie jest w stanie Jej przekonać. Żałował, że nie może na siłę zatrzymać Jej przy sobie.
- Spokojnie Zbysiu. Znajdzie się jakaś, która Cię przygarnie.
- Ale ja nie chcę nikogo innego.
- Nie rozśmieszaj mnie! Dopiero się dowiedziałam, że obracałeś tą francę i śmiesz wmawiać mi, że mnie kochasz. Miałam Cię za kogoś o wiele lepszego. Ok. Jak długo to trwa? – nie uzyskała odpowiedzi. – No odpowiedz mi! Kiedy po raz pierwszy Ją przeleciałeś?
- Pół roku temu.
- Ty gnoju! – wyrwała się z Jego rąk i zamknęła w drugim pokoju.
Nie reagowała na Jego prośby o otwarcie drzwi, na Jego słowa, zapewnienia. Liczyło się dla Niej teraz tylko jedno: zabranie syna od opiekunki i wyjechanie. Jak najdalej stąd. Przez całą noc nie zmrużyła oka. Układała w głowie puzzle, których nie potrafiła dopasować przez ostatni czas. Nie wiedziała czy to sama złość, czy również  wypity alkohol, wywołał w Niej szaleństwo, którego nie doświadczyła przez całe życie. Sama nie pamięta, czy najpierw w drobny mak poszedł wazon od Jego rodziców, ramka z Ich zdęciem, czy butelka wina, która zrobiła wielką plamę na śnieżnobiałym dywanie. Nie przejęła się tym-to co zostaje w tym mieszkaniu nie jest już Jej problemem.
Odwołanie ślubu wstrząsnęło nie tylko bliskimi, ale i połową stolicy Podkarpacia. Była jedna osoba, która z ironicznym uśmiechem nie żałowała zaistniałej sytuacji. I chociaż Magdalena odbyła w ten weekend poważną rozmowę z Bartmanem, w której oznajmił jej, że to była pomyłka i zniszczyła mu życie po raz kolejny, to czuła cholerną satysfakcję. W poniedziałek, który miał być tak naprawdę pierwszym dniem w związku małżeńskim, Wiola po raz ostatni przekraczała próg klatki, jednego z rzeszowskich bloków. Obładowana rzeczami musiała znaleźć sobie miejsce na Ziemi, żeby móc zacząć wszystko od nowa.
- Mogę pomóc? – usłyszała głos i wychyliła się zza pudeł.
- Jasne. – odpowiedziała i podała mężczyźnie pakunki. – Dziękuję.
- Wiola. Tak mi przykro. – Kubiak spojrzał w Jej oczy i zobaczył w nich ogromny żal.
- Mi też. Jedyne co jest pozytywnego w tym co się stało, to fakt, że dowiedziałam się przed ślubem. Gdybym wyszła za Niego nie darowałabym sobie nigdy w życiu. Jeszcze byłby gotów nie dać mi rozwodu. – starała się za wszelką cenę robić dobrą minę do złej gry.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale nie mogę tego dłużej ukrywać. Ja wiedziałem o  wszystkim. Kiedy byłem u Was ostatnio właśnie o tym chciałem porozmawiać z Bartmanem. Na różnych spotkaniach widziałem, że spędza z nią zbyt wiele czasu, widziałem te spojrzenia. Mówiłem Mu, żeby nie robił głupot. Ale On mnie nie słuchał. Powiedział, żebym zajął się sobą i to nie jest moja sprawa. Właśnie o to się pokłóciliśmy, bo nie mogłem Mu darować, że Cię krzywdzi. Spotkałem ich kiedyś razem w naprawdę jednoznacznej sytuacji. Dlatego nie dzwoniłem do Ciebie, nie odbierałem Twoich telefonów. Nie potrafiłbym z Tobą tak po prostu rozmawiać.  I przepraszam, że Ci nie powiedziałem. Powinienem. – na jego twarzy widać było skruchę.
- Jedyna osoba, która powinna mi powiedzieć, to Zbyszek. Gdybym nie przyszła wtedy do domu pewnie dzisiaj byłabym zadowoloną mężatką, a On obracałby ją na tylnim siedzeniu swojego volvo. Nie musisz mieć wyrzutów sumienia. – poklepała Michała po ramieniu.
- A gdzie Ty się teraz podziejesz? Jeśli tylko byś chciała możesz się wprowadzić do mnie. Tylko zdajesz sobie sprawę, że to będzie wiele kilometrów stąd.
- Dziękuję, ale nie ma takiej potrzeby, właśnie zamierzam zawieźć te graty do firmy kurierskiej i wyjeżdżam do Berlina.
- Na długo? – spytał.
- Na zawsze.
- Wolałbym, żeby to nie była prawda. Ale mam nadzieję, że przyjmiesz w odwiedziny starego kumpla? – przytulił Wiolkę z całej siły.
- Jasne, wpadaj kiedy chcesz. Jesteś najlepszym przyjacielem. Kocham cię, Misiek. – wtuliła się w jego ramię.
- Ja Ciebie też, Mała.
Rozstali się po zapakowaniu wszystkich rzeczy do samochodu Zbyszka. Wiola zgodziła się na to, żeby odwiózł Ją na lotnisko. Czuła lekką satysfakcję, kiedy widziała Jego minę zbitego psa. Miała nadzieję, że jeszcze długo będzie cierpiał i odczuwał konsekwencje swoich wyborów. Czekała na Niego, bo miał znieść Marcela z góry. Po kilku minutach pojawił się w zasięgu Jej wzroku. Patrzyła ostatni raz na ten cudowny obraz. Nie ma piękniejszego widoku, niż ogromny mężczyzna trzymający w swoich umięśnionych ramionach dwumiesięczną kruszynkę. Podszedł do samochodu i umieścił syna w foteliku. Złapał Wiolę za dłoń, ale Ona błyskawicznie wyrwała ją z uścisku.
- Jak będziesz wracała to daj znać. Wyjadę po was, zawiozę gdzie tylko będziesz chciała. – powiedział, kiedy stali w terminalu.
- To się możesz nie doczekać, bo ja nie wracam.
- Słucham? Wioluś, ja wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale ja Ciebie kocham.
- Masz ciekawy sposób na okazywanie uczuć.
- Przepraszałem Cię milion razy, ale mogę i kolejny. Będę walczył o Ciebie.
- Jesteś chyba współczesnym Don Kichotem, skoro porywasz się na walkę z wiatrakami.  Zajmij się  swoją nową dziewczyną.
- Ja z nią nie będę. Poza tym nie pozwolę Ci tam zostać na całe życie. Chcę mieć kontakt ze swoim synem.
- A co jeśli powiem Ci, że to nie jest Twoje dziecko? – spytała i spojrzała Mu głęboko w oczy.
- Po pierwsze jest zbyt do mnie podobny. Po drugie, wiem, że nie zdradziłabyś mnie.
- I tu nie możesz mieć stuprocentowej pewności, niestety.  Spędziliśmy trochę czasy razem, nauczyłeś mnie być doskonałym kłamcą.
- Nie gadaj głupot. – przysunął Ją do siebie i przytulił.
Stali tak dobre kilka minut. Chociaż Wiola nie miała ochoty przytulać się do Niego, to Jej mózg wysyłał sprzeczne sygnały. Stała więc wtulona w Jego klatkę piersiową, wsłuchując się w głośne bicie Jego serca. Do Jej nozdrzy dobiegał słodki zapach Jego perfum i woń Jego skóry. Czuła na swoim czole Jego szorstki zarost. Jego silne ramiona oplotły Jej plecy i w ogóle nie chciały wypuścić. Zbyszek chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie. A najchętniej oddałby wszystkie pieniądze, podpisał cyrograf z diabłem, żeby tylko móc cofnąć czas, żeby móc teraz obijać się razem w Ich wspólnym domu. Leżeć na puchatym dywanie wpatrując się w Jej roześmiane niebieskie tęczówki. Czuć na szyi Jej ciepły oddech i mokry język. Wygłupiać się, robić zabawne miny, przerabiać wspólne zdjęcia i wstawiać je na portale społecznościowe. Po prostu żyć jak dawniej u boku ukochanej kobiety.

Kiedy wsiadł do samochodu rozkleił się jak dziecko, które zostaje w przedszkolu i widzi przez okno, że mama odchodzi i jedyne co ma w swojej głowie, to myśl, że może ona nigdy nie wrócić. Siedział za kierownicą, a z jego oczu leciały łzy. Nie pamiętał nawet kiedy ostatni raz płakał. Właśnie zaliczył swoją największą życiową porażkę. Zebrał w sobie wszystkie siły i pojechał do domu. Tego, w którym miał zamieszkać z Wioletą. 240 metrów kwadratowych przestrzeni, w którym miały dorastać Ich dzieci, gdzie mieli doczekać do późnej starości bujając się w fotelach. W głębi serca tliła się iskra nadziei, że to jeszcze może się udać, jednak rozum podpowiadał Mu coś zupełnie innego. Otworzył butelkę wódki, którą kupił po drodze na stacji benzynowej i usiadł na kanapie. Włączył muzykę i od razu w głośnikach rozbrzmiała płyta, z którą przez ostatnie miesiące Wiolka się nie rozstawała. Jedyna rzecz, która tu po Niej została. Dobiegające do Jego uszu słowa rozwalały Go od środka.
„Ja mam dwadzieścia lat
Ty może mniej może więcej
Nieważne, chwyciłeś cierpienie goniąc za szczęściem
Tylko do siebie możesz mieć pretensje
Twój wybór, twój ból
Ponosisz konsekwencje
Teraz stoisz pośrodku niczego sam
Brak ci nadziei
Nie masz klucza do czasu bram
Popełniłeś zbyt wiele błędów
Ona miała zbyt wiele argumentów
Strach przed utratą kogoś szczerą miłość rodzi
Kochaj ją gdy jest przy tobie i kiedy odchodzi”


Osiem miesięcy później
Wiola siedziała na ławce w berlińskim parku Volkspark Friedrichshain. Mimo utrzymującego się mrozu nie zamierzała zmieniać miejsca. Obok Niej biegał Marcel, który niedawno nauczył się chodzić i od tego czasu wszędzie go pełno. Nie skłamię jeżeli powiem, że to jest najpiękniejsze dziecko na świecie, idealna kopia ojca. Miała tylko nadzieję, że nie okaże się w przyszłości, że charakterek też ma po Nim. Wiola czekała na Kubiaka, który właśnie miał Ją odwiedzić. Po kilkunastu minutach pojawił się w umówionym miejscu z uśmiechem na twarzy. Przytulili się na powitanie i usiedli na ławce.
- Wyrosłaś koleżanko! – mówił nie spuszczając z Niej wzroku.
- A Ty zmężniałeś! Pewnie to ta twoja nowa lady, przyznaj się. – żartowała.
- Trochę tak. Dobrze się dogadujemy. Weronika jest świetną dziewczyną, chciałbym, żeby to było coś poważnego.
- To tego ci życzę! – poklepała go po ramieniu.
- A Ty? Związałaś się z kimś? – pytał podejrzliwie.
- Nie. Jak widać mam tu faceta mojego życia, który odkąd postawił pierwsze kroki próbuje mi zwiać, ale bezskutecznie. Mam tu przyjaciela, Thomasa, ale nic więcej nas nie łączy. Studiujemy razem i pracujemy i czasem mi pomaga. Wiem, że nie powinnam pytać, ale co u Zbyszka. – spuściła głowę.
- Został w Rzeszowie, ale to pewnie wiesz. Wynajął dom, a sam wynajmuje mieszkanie.  Jest sam, jeżeli o to też pytasz, od tamtego czasu nie związał się z nikim, można by rzec, że żyje w celibacie. Ojciec go prawie zabił za tamtą akcję. Ale nie wierzę, że nie gadaliście, przecież…
- Tak, gadamy na temat Marcela. Nic więcej. Przyjechali raz Jego rodzice, żeby zobaczyć wnuka. Fajnie wtedy było. Czułam się szczęśliwa, bo to są wspaniali ludzie. Marcel ma szczęście, że ma takich dziadków. Szkoda, że oni mają pecha, że mają takiego syna. Kiedyś byłam obrażona na los, po co w ogóle On pojawił się w moim życiu, ale gdyby nie On, nie było by mojego syna.
- Waszego syna. – poprawił Ją.
- Fakt.
- Nadal Go kochasz?
- Aż za bardzo. – z oczu poleciała Jej łza.
- Ja Ciebie też. – usłyszała za sobą głos. Jego głos. Spojrzała na Kubiaka, ale jedynie wyczytała z jego ust „na razie” i chwilę później Michał znikł za drzewami.
- Co Ty tu robisz? – spytała.
- Dawno się nie widzieliśmy. Pięknie wyglądasz. – przytulił Ją, a Ona mimo zdezorientowania odwzajemniła uścisk.
- Marcel się ucieszy, że w końcu zobaczy Cię na żywo, a nie przez skype’a.
- Ja też się cieszę. Dopiero teraz  widać jak urósł. Wiola. Przyjechałem, żeby prosić Cię, o jeszcze jedną szansę. Naprawdę przez te wszystkie miesiące przemyślałem wszystko i wiem, że to była największa głupota. Sama powiedziałaś, że mnie kochasz. Ja Ciebie też, więc mam nadzieję, że moglibyśmy…
- Dlaczego Ty tak wszystko utrudniasz? – weszła Mu w słowo. – Tyle miesięcy starałam się wyrzucić Cię z serca i głowy, ale nieskutecznie. Każdego wieczora przed zaśnięciem zastanawiałam się dlaczego właśnie tak musiało być. Dlaczego ona pojawiła się znowu w Twoim życiu? Dlaczego dążyła do rozwalenia naszego związku, skoro wcześniej sama Cię zostawiła? Dlaczego jej uległeś, skoro tyle razy mówiłeś mi, że jestem piękna i mnie kochasz? Dlaczego nie powiedziałeś mi o niej? Codziennie czuję się samotna. Nie ma tutaj nikogo. Żadnych bliskich, zero przyjaciół. Staram się jakoś poukładać sobie życie, żeby Marcel miał dobry start. A Ty znowu się pojawiasz. Znowu mącisz mi w głowie.
- Woluś. Proszę Cię uwierz mi. Już i tak zbyt wiele czasu straciliśmy. Przysięgam, że jesteś dla mnie Tą Jedyną, że chcę u Twojego boku wychować syna, zestarzeć się. Chcę Cię odzyskać. Ty tego nie chcesz? Przypomnij sobie jak było nam dobrze. Jak śmiałaś się każdego dnia, jak jeździliśmy na wycieczki, jak leżeliśmy do góry brzuchami nic nie robiąc.
- Pamiętam też jak widziałam Cię z nią na kanapie.
- Ale to już przeszłość. Ona nie istnieje już dla nas. Proszę Cię zgódź się i wróć do mnie.
- Nie wiem czy byłabym w stanie Ci zaufać. Czy nie zachodziłabym w głowę co i z kim robisz. Przyrzekam, że drugi raz czegoś takiego bym nie przeżyła.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Kochasz mnie?
- Przecież wiesz, że tak.
- No właśnie. Ja Ciebie też. Więc skoro dwie osoby się kochają, mimo tego wszystkiego złego co się stało, to coś znaczy. Daj mi szansę. Spróbujmy. Dla Marcela, a przede wszystkim dla nas.
- A co z nią?
- Wyjechała do Stanów. Nigdy więcej nie pojawi się w naszym życiu.
- Żebym tylko tego nie żałowała, ale spróbujmy.
- Wiola! – uścisnął Ją. – Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!
- Ale! – przerwała Mu i patrzyła prosto w oczy. – Przysięgam, że jak mnie zranisz, to nie tylko nie ma już drogi powrotnej, ale ja Cię zabiję. Nie żartuję.
- Musiałbym być idiotą, żeby drugi raz zrobić taki błąd.
- Wiesz. Ty jesteś idiotą.
- Dla Ciebie mogę być każdym. – wziął Ją w ramiona i pocałował. Powoli na nowo uczył się rytmu Ich języków i rysów Jej twarzy. – A Ty nadal smakujesz truskawkami. – uśmiechnął się i spojrzał w Jej błyszczące oczy.

Jedni mówią, że czas leczy rany. Inni, że raz złamanego serca już nie da się posklejać. Czy naprawdę jest tak, że dwie osoby są sobie pisane? Oboje chcieli by mocno uwierzyć w to, że nawet coś, co zostało rozsypane w drobny mak jest możliwe do naprawienia. "I niepodobna wchodzić dwa razy do tej samej rzeki" przemknęło Jej przez głowę, kiedy siedząc na siedzeniu czarnego Volvo drugi raz przekraczała granicę Rzeszowa. Wracała tu z ogromnymi wątpliwościami bijąc się z myślami. Chciała wierzyć w to, że tym razem On dotrzyma słowa. Jak silne musi być to uczucie skoro po tak długim czasie zdecydowała się spróbować jeszcze raz? Bała się jednak. Wiedziała, że kolejny raz tak wielkiego zawodu i bólu nie przeżyje. Jej serce nie zrosło się, nie ma tak wielkiego szwu, który będzie można zdjąć. Zamiast niego jest ogromny plaster, który na razie ochrania wszystko, ale chwila nieuwagi może spowodować powtórne otwarcie rany. On obiecał sobie, że nigdy nie dopuści ponownie do tego co się stało. Nie mogli przejść tego wszystkiego na darmo. Ciągle trzymając Jej dłoń zaparkował samochód pod domem. Otworzył drzwi i złożył deklarację miłości. Ostatni raz zaczęli od nowa. 


Musisz pamiętać, że każdy, nawet największy błąd można naprawić. Najwyższą cnotą cnotą jest umieć wybaczać. Nie bój się zaufać komuś, bo być może właśnie wtedy znajdziesz to, czego najbardziej potrzebujesz. Żadna droga nie jest prosta, prędzej czy później napotkamy ostry zakręt. Poza tym co to za przyjemność całe życie podróżować autostradą? Dopiero na krętej drodze zwalniamy by dostrzec co jest wokół nas i znów wyjechać na prostą. 

FIN.

************************************************

Rozdział ten dedykuję Wam wszystkim i Każdej z osobna! 
 
Ostatni raz spotykamy się na tym blogu. Wybacz mi Niekryta, jednak zupełnie nie miałam pomysłu na jeszcze jeden rozdział.  284 dni temu opublikowałam pierwszy rozdział, jeszcze na onecie. Miałam nadzieję, że ktoś zechce to czytać, ale w głębi sobie myślałam, że pewnie nie. Na szczęście się myliłam! Bo myślę, że gdyby nawet tylko jednej osobie się spodobało, to już warto to robić. Zawsze cieszyłam się ze wszystkich komentarzy, które niejednokrotnie pomagały mi stworzyć dalsze losy. 

Oczywiście, że miałyście rację, że to Magda będzie gościem Bartmana. I z biegiem czasu zmieniłam swoją koncepcję. Na początku miałam napisać i dodać dwie wersje zakończenia (pozytywne i negatywne). Później stwierdziłam, że będzie tylko negatywna, bo tak mi pasowało. A może pasowało to do mojego samopoczucia. Zdecydowałam się jednak na mniej lub bardziej szczęśliwe zakończenie. Mimo wszystko przypominając sobie to wszystko co zachodziło między nimi podczas całego opowiadania, szkoda byłoby zmarnować te wszystkie starania. :)

Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzione. Zbysław jak to Zbysław, dla mnie musi pozostać lekko czarnym charakterem! ;)

I dodatkowo jeżeli miałybyście ochotę zapraszam wa bardzo na mój nowy twór, gdzie już kilka dni temu pojawił się pierwszy rozdział i już niebawem postaram się wrzucić kolejny. Enjoy Life! 

Ha! I naturalnie nie byłabym sobą, gdybym kolejny raz nie poruszyła tematu wspaniałej wygranej JW ze SKRĄ! Panowie! Wierzę w was!

Jeszcze raz Dziewczęta! Dziękuję, że tu byłyście! 
 

Pozdrawiam, ściskam i całuję, Embouteillages! ;* 

12 komentarzy:

  1. i znowu. kolejny raz w przeciągu kilku dni muszę napisać mowę pożegnalną do czegoś, do czego już się zdążyłam przyzwyczaić i czego będzie mi tak cholernie brakowało.
    nawet bym się lekko wściekła gdyby mu od razu wybaczyła. takie przetrzymanie to bardzo dobra rzecz. powinno być stosowane częściej, bo ni oszukujmy się, ale kiedyś by do siebie wrócili.
    Marcel skradł moje serce bezpowrotnie :)
    no i co jeszcze. dziękuję. za tę historię, za zbyszka erotomana i idealnie dopasowaną Wiolkę. za pisanie tego wszytskiego. i mimo, ze może nawet łezka mi się w oku kręci i nie chcę się z ta historią żegnać no to trzeba będzie. z drugiej jednak strony, żegnam się z historią a nie z tobą. jako takie pocieszenie jest.
    no i Truman.
    cholera.
    dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku nie wiedziałam, kogo mam ukatrupić ;p Ciebie, Bartmana, czy Magdę... Ja nie wiem, czy po takiej zdradzie była bym w stanie wybaczyć... Mówi się jednak, że jak się kogoś kocha, to jest się w stanie mu wszystko wybaczyć, szkoda tylko gdy ta miłość jest jednostronna, bo czy jak się kocha, to się zdradza? Michał po raz kolejny okazał się wspaniałym przyjacielem, był przy obojgu i wspierał, chciał dla nich jak najlepiej. Gdyby Zbyszek od początku go słuchał nic takiego nie miało by miejsca, ale jak mawia moja babcia, zawsze coś dzieje się po coś, bo każdy ma coś w życiu przeznaczone i od tego nie ma ucieczki... Na szczęście wszystko kończy się dobrze, bo Wiola dała Zbyszkowi ostatnią szansę, teraz tylko jego wola, żeby ją dobrze wykorzystać. Mam nadzieję, że nie zmarnuje tej szansy, bo kolejny taki ;wyskok' Bartmana by ją chyba zabił.
    Dziękuję bardzo za tak wspaniałe opowiadanie, bo otworzyło mi ono oczy na wiele spraw :) Dodam jeszcze, że na początku rozdziału mogłaś zamieścić informację, że chusteczki się przydadzą, bo nie wiem jak inne czytelniczki, ale ja się wzruszyłam i to bardzo :) Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej historii, na szczęście nie kończysz swojej przygody z blogami, z czego bardzo się cieszę, bo w dalszym ciągu będę mogła czytać Twoją wspaniałą twórczość.
    Pozdrawiam i dziękuję za tą historię, nulka :*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko, ale ja się strachu najadłam. Już myślałam, że Zbigniew naprawdę straci życie, a ja pójdę do więzienia na dożywocie za zamordowanie gwiazdy polskiej siatkówki. No mało z siebie nie wyszłam, jak on mógł?! Jak dobrze, że Wiola mu wybaczyła. Zbyszek ma prawdziwy skarb i musi to docenić. A ta wredna Magda niech spieprza tam gdzie pieprz rośnie! Podła żmija, nie znoszę, nie cierpię! Na szczęście Michał K. o wszystko zadbał i skończyło się szczęśliwie ;)
    Naprawdę fajnie, że zakończyło się w miarę szczęśliwie ;)
    Dziękuję Ci za to opowiadanie ;)
    P.S. Jeżeli możesz to odblokuj komentarze dla niezalogowanych na swoim drugim blogu ;) Bardzo Cię proszę ;)
    Pozdrawiam gorąco, Kinga ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam. Po prostu wiedziałam, że ta lafirynda o imieniu Magda tak łatwo nie odpuści. Mam ochotę powiesić ją na okolicznym drzewie, wsadzić łeb do akwarium i czekać, aż się udusi, podpalić żywcem (wiem, niewyżyta jestem :P), w każdym bądź razie zakończyć jej żywot jak najprędzej. Jednakże na większe tortury ode mnie zasługuje pan Bartman, facet, który w tym opowiadaniu rozśmieszał mnie do łez i niesamowicie intrygował. Za to, że zdradzał Wiolkę już od pół roku powinni go wykastrować! Gdyby jeszcze tak perfidnie nie kłamał w oczy, gdyby jeszcze ośmielił się wyznać jej tę bolesną prawdę, ale nie, musiał jej mydlić oczy przez sześć miesięcy! Ja to bym mu na miejscu rudowłosej uszkodziła nieco to, czym pannę Magdalenę zadowalał, a co! I wiedz, że pierwszy raz nie wzruszyły mnie jego wywody, nawet jego łzy. Zasłużył sobie na to. I wiesz co? W takim wypadku zasłużył sobie również na to, aby nie dane mu było być z Wiolą po raz drugi. Zmarnował wszystkie szanse, jakie dziewczyna mu dała. Jednakże z drugiej strony wcale jej się nie dziwię. Co innego, gdyby znienawidziła go z całego serca, no ale nadal go kocha. A w takim wypadku ja nie mam nic do powiedzenia. Tak, mówi się, że nie warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, że po co czytać drugi raz książkę, skoro zna się jej zakończenie? Hm, ja jednak trzymam kciuki, że tym razem Bartman pohamuje swoją rozrzutność wśród kobiet i wytrwa tylko przy Wiolce. W końcu ten celibat po ich rozstaniu chyba coś tam pokazuje. :)
    Kochana, dziękuję ci za szczęśliwe zakończenie, chociaż wiedz, że nawet negatywne przy takim obrocie sprawy by mnie zadowoliło. Dziękuję ci za to, że mogłam od początku czytać perypetie bruneta i rudowłosej, śmiać się i rozpaczać razem z nimi. I mam nadzieję, że na drugim blogu mój los będzie identyczny jak na tym. Mogę śmiało cię o tym poinformować, że jeszcze nieraz wrócę do tej historii, bo po prostu nie wyobrażam sobie mojej wyobraźni bez Zbyszka erotomana, never! :D
    Pozdrawiam bardzo, bardzo cieplutko, trzymaj się. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedzieć, że Magda jest wredna i pozbawiona uczuć to mało. Dla niej liczy się tylko ona samo i osiągnięcie celu, który sobie wyznaczyła. Był nim Zbyszek. Co prawda dopięła swego, ale zraniła przy tym wiele osób. Bo oprócz Wiolki, która cierpiała najbardziej, zraniła też Zbyszka oraz wielu ich bliskich. Gdybym była na miejscu Wioli postąpiłabym tak samo, a może nawet bardziej radykalnie. Madzia musiałaby prawdopodobnie oddać się w ręce swoich kolegów po fachu ;) Zbyszek jak to Zbyszek, przepraszał, błagał o wybaczenie. Ale jego przyszła małżonka nie dała się nabrać.
    Ostatecznie, ten wyjazd do Berlina dobrze zrobił im obojgu. Zobaczyli, że na prawdę się kochają, i nie mogą bez siebie żyć. Cieszy też fakt że Michał ze Zbyszkiem pogodzili się. Gdyby tak nie było, Bartman nie przyjechałby z Kubiakiem do Berlina. Z resztą Michał to od początku taki "anioł stróż" tego związku :) Zawsze był gotowy pomóc, krytykował gdy taka była potrzeba. Taki przyjaciel to skarb.
    Kończąc moją odrobinę niespójną wypowiedź, chciałam powiedzieć, że na prawdę bardzo lubiłam to opowiadanie, i zawsze chętnie zabierałam się za nowy rozdział. Lubię Twój styl w jakim piszesz, ale oczywiście główny bohater też przyczynił się do tego, że tą historię fajnie się czytało. Pomimo, że Zbyszek bywa nieco irytujący,to jego ciągłe przepraszanie mnie po prostu wkurzało, to ma coś w sobie. Pewnie właśnie to skłoniło Wiolę do dania mu kolejnej szansy.
    To chyba tyle z mojej strony. Cieszę się, że nie kończysz swojej blogowej działalności. Drugi blog będzie na pewno równie dobry, i mogę zapewnić, że będę jego stałą czytelniczką.
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podobało mi się to opowiadanie, mimo iż nie byłam tu od początku tylko trafiłam pod koniec praktycznie. Fabuła super i też to fajne że nie było tyle sielanki... Zbyszko bardzo fajnie przedstawiony, Wiolka tak samo super przedstawiona, pewna siebie i kochana przede wszystkim. Na końcu Magda to był super wątek ale najważniejsze że na samym końcu coś się rozpierniczyło a potem na prawiło i to mi się podobało najbardziej.
    Cieszę się niezmiernie że tu trafiłam, co prawda przez przypadek ale trafiłam :*
    I Jeszcze bardziej się cieszę że dalej piszeszzzz bo robisz bardzo dobrze i tak trzymaj :) Pozdrawiam :* I trzymam kciuki za nowe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde, no szkoda mi, że jednak tego jeszcze jednego rozdziału nie ma, ale cóż, rozumiem, że nie miałaś pomysłu, więc Cię rozgrzeszam. ;p Ajć, wiadomo jak to pod koniec żal okrutnie, że nie będzie można dalej czytać losów owych bohaterów... Ja mam te szczęście, iż mogę zadowolić się tym, że zaraz przeskakuję na twojego kolejnego bloga, który - zapewne - będzie tak samo ciekawy jak ten. ; ) A wracając do tematu rozdziału:
    Już tak mi coś świtało, że może zaiskrzy między Kubiakiem, a Wiolką, ale w sumie, później to wydało mi się to trochę dziwaczne zakończenie opowiadanie jak na Twoją osobę - co w żadnym wypadku nie powinno Cię urazić czy coś w ten deseń. Ogólnie to bardzo się cieszę, że Zbyszek postanowił jeszcze trochę powalczyć o naszą Wiolcię. ; ) Źle by było gdyby Marcel wychowywał się bez ojca, czyż nie? W głowie to teraz sama sobie dopowiadam kolejne wątki właśnie z tym trio. xD Ogólnie to nawet nie wiesz ile to opowiadanie radochy przysporzyło. No i oczywiście wyobraźnię mi rozbudowało! : ) Cieszę się, że mimo tego, że zaczęłam stosunkowo późno czytać to opowiadanie, zdążyłam wszystko nadrobić w dwa wieczory no i trwać do samego końca, który sorry ale zdecydowanie za szybko się pojawił! :P I w ogóle mogę się o twojej twórczości w samych superlatywach wyrażać, na prawdę. I mam nadzieję, że po 'enjoy life' będzie kolejne i kolejne i kolejne, aż ujrzę na rynku twoją książkę (którą z tego co mi wiadomo chcesz napisać). Ojć, wybiegam trochę w przyszłość, no ale nic. ;x W każdym bądź razie życzę wszystkiego dobrego i dużej weny przy nowym opowiadaniu, które tak czy tak czytać będę obowiązkowo! :D Pozdrowienia, niekryta. ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co? Ja myślałam, że oni jednak nigdy się nie pogodzą, ale ku mojemu pozytywnemu zadziwieniu zeszli się! Ale mi smutno... Byłam bardzo związana z tym opowiadaniem i tak mi ciężko na sercu pisać ten komentarz pod ostatnim rozdziałem. A Zbyszek przegiął. Magda, lafirynda jedna doprowadziła ich związek do ruiny. Ale na szczęście happy end mamy. Tak w pewnym momencie, przez głowę przeszła mi taka myśl, że może wyswatasz Wiolkę z Kubiakiem, ale później uznałam to za niedorzeczne. Wiolka i Zbyszek byli sobie pisani i żadna Magda tego nie zniszczyła. Dziękuję za opowiadanie! :**
    Pozdrawiam gorąco, wierna na zawsze czytelniczka Kinga :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak miło, że się zeszli :) Bardzo mi się podobał blog i bardzo przepraszam za rzadkie komentarze. Jednak czytałam regularnie i blog był świetny, dziękuję Ci za to opowiadanie i dobrze, że za ciosem piszesz kolejny ;)
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam caluteńkie opowiadanie jednym tchem. TO było takie piękne! masz ogromny dar do pisanie tego typu utworów! skradłaś moje serce pisząc to opowiadanie. Na początku pomyślałam: aaa przeczytam jakies opowiadanie dla zabicia czasu, a po kilku rozdziałach nie mogłam odejśc od komputera! płakałam jak bóbr, przy ich rozstaniach a szczególnie przy ostatnim. na szczęście wszystko sie dobrze skończyło :) dziekuję Ci za te chwile, ,,spędzone'' z Zibim, Wiolką, Kubim, Marcelem i innymi bohaterami! :* :) jeśli piszesz badź napisałaś cos podobnego daj linka z przyjemnościa przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszę, że Ci się spodobało :) gdybyś miała ochotę to zapraszam do przeczytania http://lachociacho.blogspot.com/, http://time-for-a-new-life.blogspot.com/, http://trzy-swiaty-agaty.blogspot.com/ :) Buziaki, Embouteillages! :)

      Usuń