niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 22. Powątpiewam w Ciebie często, jednak mimo wszystko kocham Cię za przeszłość


Zbyszek pojawił się w sali z typowym dla siebie śnieżnobiałym uśmiechem i dwoma snickersami w prawej dłoni. Usiadł na szpitalnym stołku życząc „smacznego” swojej narzeczonej i kładąc swoją dłoń na jej udzie. Wiola niby przypadkiem strąciła Jego rękę. Zibi jednak nie zwrócił na to uwagi, tak bardzo zafascynowany był mały Marcelem patrzącym na Niego „Jego” oczami. Był taki szczęśliwy, że Jego życie dzięki tej małej istocie nabrało nowych barw. Złapał malutką rączkę swojego syna i porównał ją ze swoją dłonią. Marcel wydawał się taki kruchy. W tym momencie Zbyszek obiecał sobie, że nigdy nie pozwoli, żeby stała mu się krzywda.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę zabrać maleństwo na badania. – do sali przyszła pielęgniarka. Wiola z serdecznym uśmiechem podała jej dziecko i chwilę później znowu patrzyła w okno z zaciśniętymi ustami.
- Stało się coś? – spytał Zbyszek.
- Nie. – odpowiedziała oschle.
- Kochanie, jesteś na mnie zła? – mówił głosem pełnym uczuć.
- Nie jestem zła. Jestem wściekła. Kiedy wyszedłeś zadzwonił Twój telefon. Pomyślałam, że to może być coś ważnego więc odebrałam. I wiesz jaka byłam zaskoczona kiedy okazało się, że to była Twoja była narzeczona? Po prostu odjęło mi mowę. – spojrzała w Jego oczy.
- Wiola, to nie tak jak myślisz…
- Zabawne. Statystycznie właśnie to zdanie słyszą zdradzane kobiety. – przerwała Mu.
- Proszę Cię, zaufaj mi. Nie łączy mnie z nią nic, co mogłoby być złe dla nas.
- W takim razie po co dzwoniła?
- Nie mogę Ci powiedzieć.
- Bartman! – podniosła głos.- Albo powiesz mi w tej chwili, albo zabierasz stąd ten swój zgrabny tyłek i pakujesz moje rzeczy z Twojego mieszkania.
- Po pierwsze to jest nasze mieszkanie. – uśmiechnął się. – A po drugie: sama psujesz sobie niespodziankę. Ale jak chcesz. Magda ma brata w Rzymie, który kupował tam dla mnie, dla nas, obrączki i wysyłał je do Magdy. Dzisiaj mam się z nią spotkać, żeby je odebrać. To wszystko.
- Naprawdę? – spytała z nadzieją.
- Przysięgam na wszystko! – położył prawą dłoń na swojej lewej piersi.
- Boże! Ale mi głupio! – spuściła zwrok.
- Szkoda, że nie widziałaś swojej poważnej miny! I cieszę się, że jesteś o mnie zazdrosna, przynajmniej wiem, że Ci na mnie zależy. – pocałował Ją w czoło.
- A wcześniej nie wiedziałeś? – oburzyła się.
- No… niech Ci będzie, że podejrzewałem. – puścił Jej oko.
- Świnia!

Zapach świeżo mielonej kawy i domowej szarlotki przywitał Wiolę kiedy stanęła w progu mieszkania, trzymając na rękach swojego syna. Spojrzała zdziwiona na Zbyszka, a On tylko skinieniem głowy kazał Jej wejść do środka. Zastanawiała się jakim  cudem to zrobił, ale miała nadzieję, że to nie sen. Zaniosła Marcela do jego łóżeczka ozdobionego księżycem i gwiazdkami i patrzyła przez chwilę na jego buźkę. Naprawdę była pod wrażeniem tego, jaki jest spokojny. Widać, że wdał się  z charakterem w mamusię, a nie porywczego tatę, inaczej pewnie cały czas pewnie by krzyczał. Rozciągnęła się i usiadła w bujanym fotelu stojącym obok okna i z uśmiechem przechylała się to w przód to w tył. Zamknęła oczy, żeby móc chwilę odpocząć.
- Witaj Wioletko. – z tej chwili wyrwał Ją kobiecy głos.
- Mama?! Co ty tutaj robisz? – poderwała się z fotela i przytuliła do rodzicielki.- Jakim cudem się tu znalazłaś?
- Twój narzeczony wszystko zorganizował. – zza Jej matki wyłonił się Zibi wypinający dumną pierś.
- Serio? No chociaż raz można Go za coś pochwalić. Cieszę cię, że przyjechałaś! Tyle miesięcy się nie widziałyśmy!
- Wiesz, to trochę Twoja wina. Nie przyjeżdżałaś, nawet na święta. Ale nie czas na wypominanie! Pokaż mi mojego wnuka!
Rozradowana podeszła do łóżeczka i wzięła na ręce Marcela. Chłopiec podniósł rączkę do jej policzka i przejechał dłonią po lekko pomarszczonym fragmencie ciała. Babcia pocałowała go w skroń, a po jej policzku spłynęła łza, łza szczęścia. Chwilę później przenieśli się do kuchni, gdzie na okrągłym stole czekał na nich pyszny posiłek. Wiola zajrzała do garnka i zobaczyła pomidorową. Od razu rozpromieniła się na samo wspomnienie smaku swojej ulubionej zupy przygotowanej przez Jej mamę.
- Smacznego. – powiedziała mama nalewając gorące danie do talerzy.
- Dziękuję. –rzuciła Wiola i od razu, nie czekając na resztę, zabrała się do pałaszowania zupy. – A tak w ogóle, to dlaczego są cztery nakrycia? Ktoś jeszcze ma być?- spytała zdziwiona.
- Cześć córeczko. – usłyszała głos za plecami.
- Cześć? - powiedziała krótko i odwróciła się widząc swojego ojca. – Nie możliwe, że przyjechałeś.
- Wiem, że trudno Ci w to uwierzyć, ale chciałbym Ci wynagrodzić te wszystkie lata, kiedy przeze mnie cierpiałaś. Wiem, że razem z Twoją siostrą miałyście zepsute dzieciństwo, ale teraz, może trochę za późno, chciałbym naprawić wszystkie błędy. Wybaczysz mi? – przytulił swoją córkę.
- Mogę spróbować. Do pierwszej butelki piwa. – odpowiedziała i dalej zabrała się do jedzenia. Zbyszek tylko spojrzał na Nią i pokręcił lekko głową.
- Przepraszam. – Jej ojciec spuścił wzrok i usiadł niepewnie przy stole.
- Pani Natalio, Panie Andrzeju, bardzo mi miło, że mogę w końcu Państwa poznać. Jakby nie było razem z Wiolcią jesteśmy razem od ponad roku, a ja nie miałem okazji poznać Jej rodziców. Mam nadzieję, że teraz częściej będziemy się spotykać, również z moimi rodzicami. – mówił Zibi próbując rozładować atmosferę.
- My też się bardzo cieszymy. Zwłaszcza, że Wiola znalazła mężczyznę, z którym chce spędzić życie.  – powiedziała Pani Natalia.
- A raczej mężczyznę, który wytrzyma  z Nią całe życie. Nie uwierzę, że nie robi afer i nie jest jędzą. – wtrącił się Jej ojciec, zapominając o tym, co obiecywał minutę temu.
- Ua. Ale jesteś zabawny. – skomentowała Wiola.
- Cóż, prawdą jest, że Wiola ma charakterek, ale to tylko dodaje Jej uroku. W przeważającej części jest jednak najcudowniejszą kobietą jaką znam.- Zbyszek puścił Jej oko.
- Doprawdy? – ciągnął Pan Andrzej. – Zadziwiasz mnie chłopaku, bo znam lepiej moją córkę i wiem do czego jest zdolna. Nie raz kłóciliśmy się tak, że policja spokojnie mogłaby interweniować. Ciekawe jak długo wytrzymacie w tej sielance.
- Andrzej! – uspokajała go jego żona.
- Co? No przecież sama wiesz, że jest pyskatą gówniarą. Chłopie, zastanów się nad ślubem dopóki masz czas. Później już tak łatwo może nie być.
- Możesz się zamknąć? – odpowiedziała Wiolka. – Przyjechałeś tutaj, żeby rozwalić mój związek? Nie możesz znieść tego, że ułożyłam sobie życie mimo tego, że ty skutecznie starałeś się doprowadzić je do ruiny? Że radzę sobie świetnie po tym, jak wielokrotnie powtarzałeś mi, że jestem nikim. Cudownie. To możesz się wykazać, Zbyszek jeszcze nie wiem do czego jesteś zdolny. Nie krępuj się. – mówiła zdenerwowana.
- Przepraszam, ale chyba oboje powinniście trochę się uspokoić. – studził atmosferę Bartman.
- Kochanie, proszę Cię daj mu pogadać, bo tylko to potrafi.
- Bezczelna gówniara. – mówił P.Andrzej. i wyciągnął butelkę wódki nalewając sobie kieliszek. – To uczcijmy nasze spotkanie. Za Was. – podniósł szkło i wychylił na raz całą zawartość.
- Ja już podziękuję. Dobranoc. – Wiola wstała od stołu.
Leżała w łóżku patrząc w sufit. Właśnie dlatego nie znosiła spotkań ze swoim ojcem. Nawet jeżeli jest trzeźwy to stara Jej się zniszczyć psychikę i wszelkie relacje z bliskimi. Najpierw rozwalał  Jej przyjaźnie, później związki twierdząc, że i tak nie jest warta zachodu.
Po około 30 minutach w sypialni pojawił się Zbyszek. Położył się obok Wiolety i otulił Ją szczelnie ramieniem. Wytarł łzy z jej policzka i pocałował w czoło.
- Przepraszam. – powiedział. – Chciałem, żeby było miło, dawno nie byłaś w domu. Gdybym wiedział…
- Daj spokój, to nie Twoja wina.
- Jednak mam wyrzuty sumienia.
- Najważniejsze jest, że mam Ciebie. Mój ojciec to tylko mała skaza na moim życiorysie.
- Ale Twoja mama jest cudowna.
- Wiem. – uśmiechnęła się i przekręciła stronę ukochanego. – Aua! – krzyknęła, bo coś wbiło Jej się w bok. Wyciągnęła spod swojego ciała mały kolczyk, który nie należał do Niej. – Co to? – zapytała Zbyszka.
- Kolczyk. Pewnie kiedyś Ci wypadł.
- Ale to nie jest mój kolczyk. – podniosła się.
- To pewnie Twojej mamy. Spała tu dzisiaj rano kiedy przyjechali. – pocałował Ją mocno i przytulił, jednak nie patrzył Jej w oczy.
- Pewnie tak. – położyła się, nie informując Zbyszka, że Jej mama nie ma przekutych uszu i nie znosi biżuterii. Miała nadzieję, że to jest jakieś wielkie nieporozumienie. Po spotkaniu z ojcem nie miała ochoty na więcej wrażeń.Przytuliła się do bruneta i odpłynęła.

***************************************************************************
Cóż mogę rzec? Chyba jednak nieuchronnie zbliżamy się do końca, bo jak same widzicie coś ostatnio nie idzie mi pisanie. A i tak można powiedzieć przeszarżowałam, bo miało być jakieś 10 rozdziałów, a dzisiaj dodaję 22, który nie jest jeszcze ostatnim. A i planuję chyba małą niespodziankę w ostatnim rozdziale, tak, aby każdy znalazł coś dla siebie! ;)

Ho, Ho, Ho! Nadeszły święta i w końcu jakiś czas wolny. Przynajmniej mogę się oddać mojej pasji gotowania i pieczenia! Jeżeli uda mi się spełnić swoje marzenie i otworzę kiedyś swoją własną restaurację albo cukiernię, to jesteście zaproszone na same pyszności! :) 

Nie lubię świąt. Nie znoszę dzielić się opłatkiem. Nie lubię ubierać choinki. Jednak mimo wszystko chciałam życzyć Wam wszystkiego dobrego! Niech spełnią się wszystkie Wasze marzenia ;*

Jastrzębie na trzecim miejscu w tabeli! Jestem taka dumna! ;]
pozdrawiam, Embouteillages ;*

7 komentarzy:

  1. Naprawdę tak lubisz piec i gotować? Może się ze mną zamienisz? Bo dla mnie to katorga, o ile nie czarna magia! :) Mimo iż nie znoszę świąt, to życzenia składać lubię. Spełnienia marzeń, niezliczonych pokładów weny twórczej, jak najlepiej pozaliczanych sesji i w ogóle wszystkiego, co najlepsze. :* A z Jastrzębskiego też jestem dumna, nie to, co z Resovii. :P

    Kłamiesz, Zbysiu, ja to wiem. Może i w te obrączki tak jak Wiola bym uwierzyła, ale na pewno nie w te kołtuństwa z kolczykiem. Jeżeli obraca Magdę na boku, a na dodatek markuje w żywe oczy to nic, tylko paskudę wypatroszyć! No jak tak można? :c
    Chciał Bartman dobrze, a wyszła mogiła. Nie zazdroszczę takiego ojca, który pije bądź oczernia swoją córkę na każdym kroku. A gdzie rodzicielska miłość i pragnienie szczęścia dla swojego dziecka? Pan Andrzej owych cech jak widać, nie posiada.
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. tak samo mówiłam dwa dni temu, kiedy piekłam pierwsze ciasto. teraz blachy nie dotkne przez najbliższy rok :)
    jastrzębie na trzecim miejscu jeej! :D najlepszy prezent na święta ever! ;D

    Oj Zbysiu, coś mi się wydaje, że ten kolczyk to jednak nie Wioli ani nawet pani matki, ale tej jędzy, która powinna zostać spalona na stosie za młodu! czyżby szczęście w rodzinie zostało zburzone przez głupote i umięjętnośc myślenia tylko penisem? no way! błagam cię. żadnej Magdy, żadnego wyprowadzania. nie. miało być pieknie, ma być ślub i nawet głupia myślę, że te obrączki to na serio. chwilowo wypieram ze blond łba, że w czasie, kiedy Wiolcia leżała w szpitalu, zielonooki tarzał się po łóżku z tą jędzą.on czekał na nią a kolczyk to przypadek. może listonosza :)lekko zbiłaś mnie z tropu panem tatą. takiego chamstwa to ja dawno nie widziałam. toż to bym faceta wywaliła z domu. balkonem. nie wiemm jakim cudem ona z nim wytrzymywala. powinna chyba dostać jakiś medal czy cuś. grunt, że babcię Marcel ma fajną. nie wiem skąd biorą się tacy ludzie jak tatusiek grr. powiem tak, będzie Madzia to teraz ja cię znajdę i zakopie w miejscu gdzie nie ma zasięgu i nie znajdziesz pomocy. o ile wcześniej ( próbuje dużo nie zdradzić, ale się domyslisz) ty mnie nie znajdziesz i oskalpujesz :) kończę już, bo gadam bzdury. życzę ci, żeby wszytskie ciasta się udały, żebyś kiedyś miała wymarzoną ciasteczkarnię i oczywiście Zbigniewa w bokseerkach :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie! W tą akcję z obrączkami to jeszcze uwierzę, ale już po tej akcji z kolczykiem to wiem, że coś się kręci. Nie podoba mi się to! Zbysiu, lepiej żebyś znalazł bardzo wiarygodną wymówkę. Współczuję Wioli ojca. Ja nie wiem jak można w ten sposób traktować własną córkę?! Dziwny facet, boję się, że tu namiesza. Marcel już skradł moje serce <3 Oj dobrze, że nie poszedł w tatusia, bo rodzice mieliby z nim niezłą jazdę :D Czekam na ciąg dalszy i odsyłam na swoje blogi, gdzie pojawiły się nowe rozdziały ;)
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt! Kinga ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w ciężkim szoku, bo wiem, a w zasadzie czuję, że coś się wydarzy i nie będzie to coś miłego... Ten kolczyk... brak mi słów, bo gdyby patrzył Wiolce prosto w oczy, to nie miała bym wątpliwości, a tak... Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Liczę jednak na to, że wszystko się dobrze ułoży, a ten kolczyk i wszystko inne okaże się wielkim nieporozumieniem.
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż ten Zbyszek kombinuje? Nie dość, że ojciec przypomniał o sobie i swoim wrednym charakterku, to i Bartman nie daje Wiolce powodu do radości. Musi się bidula użerać z tymi facetami :D Ale tak serio, mam nadzieję, że ten kolczyk rzeczywiście znalazł się w łóżku z jakiegoś banalnego powodu. Wtedy Zbyszek będzie mógł spokojnie odetchnąć, ale kurczę, nie wiem jak długo Wiola wytrzyma te tłumaczenia, bo to robi się odrobinę irytujące i męczące. Szkoda by było, żeby ich jakby nie było udany związek się zakończył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. On jej nie zdradza!! Proszę nie!

    OdpowiedzUsuń