niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 18. So won't you just give it up 'cause you don't understand Big it up, but you don't understand


- Ej! Hola, hola! – odsunęła się od niego- Nawet o tym nie myśl!
- O czym? – udał zdziwionego. – Chciałem Cię tylko przytulić na pożegnanie. – skłamał i zrobiło mu się głupio.
- Jasne. Ani ja ani Ty nie mamy ośmiu lat. – skwitowała. - Nie posuwaj się za daleko, bo nasza znajomość zakończy się, nim zdążysz powiedzieć "hasta la vista". - wysiadła z windy bez "do widzenia".
Kiedy weszła do mieszkania było zupełnie ciemno. Pomyślała, że Zbyszek położył się spać więc żeby Mu nie przeszkadzać nie zaświeciła ani jednej lampy. Nalała sobie wody i poszła do salonu. Zauważyła tam Bartmana siedzącego w ledwo widocznym świetle, czyli jednak nie spał. Podeszła do Niego i siadła obok. Spojrzała na Jego twarz i wiedziała, że coś leży Mu na sercu.  Siedział z miną zbitego psa, zupełnie jakby nic wokół  Go nie obchodziło.
- Hej. – powiedziała cicho.
- Hej. – powtórzył.
- Dobrze się czujesz?
- Tak. Długo Cię nie było, zaczynałem się martwić. – nie zaszczycił Wioli nawet krótkim spojrzeniem.
- Wiem, przepraszam.
- Spoko, jesteś dorosła. - gapił się w małą czerwoną kropkę informującą o podłączeniu telewizora do prądu.
-Przepraszam, szczególnie za to jak się zachowałam. Wiem, że nie powinnam na Ciebie napadać, bo Ci ufam. Ale... Zbyszek,  ta kobieta oplata nas jak trujący bluszcz. Sączy Ci jad do ucha jak Gríma. Jestem pewna, że doprowadzi do tego, prędzej czy później, że się rozstaniemy, a ja tego nie chcę.
- Przemyślałem wszystko. Nie wiem, czy to ma sens…
- O nie! – przerwała Mu. – Tylko mi nie mów, że ze mną zrywasz! – Wiola czuła jak łzy zbierają się w kącikach Jej oczu.
- Gdybym to zrobił, byłbym największym kretynem jakiego nosił ten świat. – uśmiechnął się lekko. – Nie wiem, czy to ma sens, ale pójdę do kogo trzeba w klubie i poproszę, żeby ta kobieta nie miała ze mną nic wspólnego, jeżeli chodzi o sprawy zawodowe. A kontakty prywatne to już inna bajka. Sam to załatwię. Nie dopuszczę do tego, żeby zniszczyła mi życie, po raz drugi.
- Zrobisz to? Naprawdę? – oczy Jej błyszczały.
- Dla Ciebie wszystko. – Wiola uśmiechnęła się i pocałowała ukochanego. - Muszę pokazać, że dla prawdziwej miłości jestem zdolny poruszyć niebo i ziemię. To Ty jesteś Tą Jedyną, Tą dla której przyszedłem na ten świat i u boku której zamknę oczy po raz ostatni. - wtulił twarz w Jej klatkę piersiową niczym przestraszone dziecko.
Wiola poczuła ulgę. Tak, znowu odzyskała tego Zbyszka, w którym zakochała się do szaleństwa. Chciała wierzyć, że to wszystko będzie takie proste, ale wiedziała, że Magda tak łatwo nie odpuści. Kobiety takie jak ona nie rezygnują tak szybko.

Kolejny dzień Wiola przywitała budząc się wtulona w zbyszkowy tors. Przeciągnęła się leniwie i chwilę później opuściła jeszcze śpiącego ukochanego, aby przygotować śniadanie. Usmażyła omlet z oliwkami, zrobiła tosty i zaparzyła aromatyczną kawę. Wszystko ustawiła na dębowej tacy, napisała na małej karteczce dwa słowa „miłego dnia” i ozdobiła je krągłym serduszkiem i oparła ją o porcelanową filiżankę zdobioną malutkimi różyczkami. Podniosła śniadanie i zaniosła do sypialni. Obudziła Zbyszka i posłała Mu promienny uśmiech.
- Smacznego Kochanie. – postawiła tacę na jego udach.
- Wioleto! Co za poranek, chyba mógłbym być tak budzony częściej. Jeszcze jakbyś przywitała mnie bez tych zbędnych ubrań byłbym w siódmym niebie. – puścił Jej oko, a Wiola tylko przewróciła oczami.
- Już zapomniałam jakim jesteś erotomanem. – pokazała Mu język. – Zibi. Jeszcze raz chciałam Cię przeprosić, zachowałam się jak rozhisteryzowana małolata. – spuściła wzrok.
- Przynajmniej wiem, że Ci na mnie zależy. Ja też o tym dużo myślałem. Masz rację, tak samo było z Tobą i Łukaszem. Wtedy obiecałem sobie, że nigdy więcej nikt nie stanie między nami i tego zamierzam się trzymać. Nie ważne co kiedyś łączyło mnie z Magdą, ważne co jest między mną i Tobą. – Jego oczy znów świeciły tym samym blaskiem co dawniej. Złapał Wiolę za rękę i przyciągnął do siebie. – Pielęgnujmy nasze uczucie, bo to ile razem przeszliśmy nie pójdzie na marne. Tym bardziej, że nie zapominaj, rodzice już przyjęli Cię do rodziny. – Wiolka z uśmiechem wspomniała spotkanie z „teściami”.
- Dzisiaj mam tylko jedne zajęcia. – zmieniła temat – Tak więc wrócę szybko. Staraj się nie nadwyrężać nogi, dobrze?
- Dobrze mamo. – pstryknął Jej palcem w nos. – A może byś tak zrobiła sobie wolne? – zachęcał.
- Nie kuś, bo jeszcze będę skłonna ulec. Jest początek roku więc to bez sensu. – Wstała  i zaczęła się szykować.
Wyszła na zajęcia i otwierając drzwi od klatki wpadła na kogoś. Już miała przeprosić, ale zauważyła, że to była Magda. Pomyślała, że ta kobieta jest zdesperowana. Wiola od razu przyjęła pozycję obronną.
- Nie za często tu bywasz? – zapytała fizjoterapeutkę.
- Też się cieszę, że cię widzę. Przyniosłam papiery dla Zbyszka do podpisana, tak więc wybacz, dzisiaj nie poplotkujemy bo spieszę się do pracy. – chciała wyminąć Wiolkę.
- W takim razie nie fatyguj się. – Markowska zaszła jej drogę. – Ja wezmę te papiery, a ty możesz iść do klubu.
- Jak dziecko. – Magda zachichotała swoim piskliwym głosem, ale podała Wioli teczkę. – Masz, bo jeszcze w nerwicę wpadniesz myśląc o tym co byśmy wyprawiali na górze.
- Śnij dalej. Nie zauważyłam, żeby był zainteresowany.
- Do czasu. – zarzuciła włosami i ruszyła w kierunku miejsca pracy.
Wiola była zirytowana. Stwierdziła, że była  dziewczyna Zbyszka jest co raz bardziej żałosna, jednak nie zamierzała jej lekceważyć. Sama jest kobietą i wie, do czego można być zdolną, aby osiągnąć cel. Szczególnie jeżeli celem jest mężczyzna. Nie chciała jednak w tej chwili zaprzątać sobie głowy jakąś byle masażystką. Dzień zaczął się cudownie, więc nie chciała go sobie psuć.
Kiedy siedziała na zajęciach żałowała, że nie posłuchała Zbyszka i nie została w domu. Dawno tak się nie wynudziła. 90 minut gramatyki opisowej języka niemieckiego spędziła na rysowaniu kwiatuszków na marginesie zeszytu i myśleniu o tym, jak bardzo chciałaby być w domu. Na szczęście po półtorej godziny, która wydawała się wiecznością, studenci byli wolni. Okazało się, że na uczelni jest akcja oddawania krwi. Wybierał się cały rok, więc i Wiola stwierdziła dlaczego by nie pomóc. Zawsze chciała być honorowym krwiodawcą, ale nigdy nie poszła oddać pierwszej dawki tego płynu dającego życie. Weszła do jednego z wygospodarowanych gabinetów, żeby poddać próbkę krwi rutynowym badaniom. W końcu nawet najlżejsze przeziębienie Ją dyskwalifikuje. Czekała przed drzwiami na wynik i po blisko dziesięciu minutach usłyszała swoje nazwisko. Weszła ponownie do gabinetu.
- Niestety, ale nie możemy przyjąć Pani krwi. – powiedziała pielęgniarka.
- No tak! – Wiola przypomniała sobie wczorajsze popołudnie. – Wczoraj piłam alkohol, przepraszam, zupełnie zapomniałam.
- Nie o to chodzi, Pani Wioleto. Jest Pani w ciąży. – to ostatnie słowo rozniosło się echem w głowie Markowskiej.
- Słucham? – zapytała, jakby nie zrozumiała.
- Będzie Pani mamą, gratuluję. – pielęgniarka uśmiechnęła się serdecznie.
- Dziękuję….chyba. Do widzenia. – Wiola wstała ze stołka i wyszła z pomieszczenia.
- Co Ty taka blada? – podszedł do Niej Filip, który udawał, że wczoraj nic się nie stało.– Co? Speniałaś?! – wyśmiał Ją.
- Nie. Nie mogę oddać dzisiaj krwi.
- Czego? – zapytał.
- Mam jakąś infekcję. – skłamała. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział.
Musiała przez jakiś czas zatrzymać to dla siebie. Jedyną osobą, z którą podzieli się nowiną będzie sprawca tego zamieszania. Jednak i z informowaniem Jego musi poczekać, aż sama się z tym oswoi. Nie czekając na Filipa, który heroicznie oddawał pół litra krwi, ruszyła do domu. Szła powoli, a dźwięki ulicy docierały do niej, jakby była ścianą. Ciąża? To niemożliwe. Nie teraz. Przecież teraz trzeba napisać licencjat, obronić pracę, pójść na magisterkę, korzystać z życia, wyszaleć się, a nie być mamą. Mama. Nawet nie wyobrażała sobie, żeby mały człowieczek tak się do Niej zwracał. Przecież Ona nie będzie potrafiła się nic zaopiekować. Kiedyś miała chomika, ale zagłodziła go, bo Jej się znudził. To nie możliwe, żeby miała zajmować się dzieckiem. Własnym dzieckiem. Jeszcze nie skończyła 22 lat i wcale nie czuje się dorosła. To musi być pomyłka.
Po powrocie do domu przywitała się ze Zbyszkiem. Zjadła przygotowany przez Niego obiad nie wypowiadając ani słowa.
- Stało się coś? Nie wyglądasz najlepiej. – zaczął zielonooki.
- Yyyy… - zająknęła się- Nie wszystko jest w porządku. Jestem trochę zmęczona. Wpadłam rano na Magdę i mam dla Ciebie jakieś dokumenty z klubu do podpisania. – na dźwięk imienia byłej dziewczyny Zibi spojrzał pytająco na Wiolę, ale mimo Jego obaw nie zareagowała histerycznie.
- Chyba wiem o co chodzi. Wioluś. Co powiesz na randkę ze mną? Dzisiaj? Poszlibyśmy do jakiejś restauracji na pyszną kolację, później spędzilibyśmy wieczór przy butelce dobrego wina?
- Zwariowałeś? Alkohol? – wiedziała, że teraz nie może pić, ale nie chciała jeszcze mówić Zbyszkowi, że prawdopodobnie zostanie ojcem. – Bierzesz leki, nie możesz ich mieszać z alkoholem. I szczerze mówiąc nie chce mi się nigdzie iść, wolałabym zostać w domu.
- Szkoda. – Bartman posmutniał. – Dawno nie wychodziliśmy.
- Zibi. – złapała Jego dłoń. – W domu też może być fajnie, ale jeżeli bardzo Ci zależy do możemy gdzieś pójść.
- Nie, jak nie masz ochoty to nie ma sprawy.
- Dzięki. Ale nie gniewasz się?
- No co Ty? Na Ciebie? – rozczochrał Jej włosy. – Nie potrafię gniewać się na mojego rudzielca. – Wiola przytuliła się do Niego mocno. Nie umiała przekazać Mu tej informacji, która przewróci ich życie do góry nogami. Myślała, że może to tylko sen. Zbyszek natomiast objął szczelnie swoją małą dziewczynkę, bo wiedział, że coś Ją gryzie. Nie chciał jednak naciskać, jak zechce, sama Mu powie. Obawiał się, że Magda mogła Jej coś nagadać. W końcu znał ją dobrze i wiedział, że ta kobieta nie posiada skrupułów.
- Co Ty płaczesz? – zapytał zdziwiony czując, że Jego koszulka robi się mokra. – Ej! Co się dzieje? – patrzył zatroskany w niebieskie tęczówki.
- Chyba mam jakąś jesienną depresję.
- Znam sposób, żeby Cię z niej wyleczyć. – pocałował Ją i jeszcze mocniej przycisnął do swojego ciała. Czuł bicie Jej serca i ciepło Jej rąk zaplecionych na swoich plecach. Myślał o tym co się mogło stać i jak Ją rozweselić. W końcu to z uśmiechem Wioli jest do twarzy. 

                                     ********
oddaję pod waszą ocenę kolejny rozdział. zdecydowanie zbliżamy się do finału tej historii. nie wiem ile jeszcze będzie rozdziałów, ale myślę, że góra 5. sama jeszcze nie wiem jak ona się skończy, można powiedzieć, że mimo iż jestem autorką opowiadania (chociaż słowo "autorka" jest dla mnie zbyt wygórowane) to poznaję je razem z Wami. :) czy ostatni rozdział będzie happy endem czy wręcz przeciwnie to się jeszcze okaże. 

rozważam poważnie wzięcie się za coś nowego. nawet naskrobałam już jakieś 5 stron nowej historii, ale nie będzie to tym razem nic związanego z siatkówką i graczami. zawsze marzyłam o tym, żeby napisać książkę. wiem, że mój warsztat pozostawia wiele do życzenia i może właśnie tę przygodę z onetem potraktuję jako naukę. mam tylko nadzieję, że nie porzucicie mnie w przypadku nowego opowiadania, bo ja zamierzam nadal czytać wszystkie opowiadania :)

zdecydowanie muszę dojrzeć. jeżeli znacie jakiś złoty środek, czekam na rady. 

edit: "przygoda z onetem" co za fatalne przejęzyczenie! :) na samą myśl o onecie ciśnienie mi się podnosi ;)

7 komentarzy:

  1. na całkowite dojrzewanie środku nie posiadam, sama szukam owego wspaniałego cuda. aż mi coś wewnątrz się przewróciło, widząc słowa 'zbliżamy się do końca'. ja nie chcę endu! chcę czytać, chociaż to niemożliwe, o historii Zbyszka i Wiola do starości w hospicjum. :* mimo wszystko będę czytała każde opowiadanie z twojej ręki, uwielbiam sposób, w jaki piszesz.
    No, Filip będzie żył. na razie. :) jak ja się cieszę, że wrócił stary, dobry Bartman! dobrze, że chłopina przejrzał na oczy, jakie wywijasy uprawiała przy jego nodze i nie tylko Magda. ja jednak sądzę, że kobieta nie odpuści, jej charakterek przynajmniej o tym nie świadczy. będzie mały Zbysio lub Zbysiowa? jejuńku, jak ja się cieszę! mały, zielonooki bobas to jest to! *-* Wiolka musi się odważyć i powiedzieć mu o ciąży, nie może tego ukrywać w nieskończoność, przecież prędzej czy później to się wyda.
    pozdrawiam cieplutko :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, trochę mi szkoda, że przygoda Wioli i Zbycha ma się niebawem skończyć. ;/ Na pewno wieeeeeeeeelkim plusem byłby happy end. :) Nienawidzę czarnych scenariuszy. I tak jak Caroline. będę czytała wszystkie opowiadania, które napiszesz niezależnie od treści. No i oczywiście gorąco Cię wspieram w twoim marzeniu dotyczącym napisania książki! :* A wracając do rozdziału, to cieszę się, że Wiolka nie pocałowała Filipa, źle by się to skończyło tym bardziej biorąc pod uwagę późniejszą informację o ciąży. Jestem pewna, że kiedy małe Bartmaniątko przyjdzie na świat Wiola okaże się wzorową matką. No i może wtedy ta głupia jędza Magda zostawi ich w spokoju.
    pozdrowionka. :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. N cierpliwością czekam na moment, w którym Wiola powie Zbyszkowi że będzie tatusiem :) Na pewno się ucieszy. Nie planujesz chyba innej możliwości? ;) Bo ja liczę że w ostatnim rozdziale, który oby pojawił się jak najpóźniej, wszyscy będą szczęśliwi, a w życie rodziny Bartmanów nikt nie będzie właził z buciorami. :)
    Ja również przyłączam się do moich poprzedniczek, i czekam na kolejne opowiadanie Twojego autorstwa.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde nie wierzę! Że jak to? Wiola i Zibi będą rodzicami?! Ale jaja, no nie mogę ;d To mnie zaskoczyłaś bardzo pozytywnie ;) Uważam jednak, że od razu powinna powiedzieć Zbyszkowi. Im szybciej to zrobi tym lepiej. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)
    P.S. śmiało możesz nazwać siebie autorką, bo jesteś naprawdę dobra w te klocki ;)
    Pozdrawiam gorąco, Kinga ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie małe Bartmaniątko!! Cudownie. Wiola powinna mu od razu o tym powiedzieć bo Zbyszek się ucieszy i będzie miał jeszcze większą chęć do walki z Magdą!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale że dzieciątko? Wiola nie wydaje się być tym faktem uszczęśliwiona... Tylko po co robi z tego taką tajemnicę? Prędzej czy później i tak będzie musiała go o tym poinformować. Spodziewam się, że Zbyszek będzie zadowolony :) a przynajmniej mam taką nadzieję, bo to może pomóc Wiolce pogodzić się z tym faktem ;)
    Jeśli zapowiadasz koniec, to ja z niecierpliwością czekam na Twoje nowe opowiadanie, bo bardzo lubię Twój styl pisania :)
    Czekam niecierpliwie na rozwinięcie sytuacji z dzidziusiem ;) Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowy rozdział na http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń